10 DZIEŃ POSTU – KRYZYS
10 dzień postu, kryzys każdego dnia. Dzisiaj śniłam, że już prawie witałam się z gąską , tzn. z szarlotką, taką ciepłą z bitą śmietaną i lodami i już prawie ją czułam w ustach, te cynamonowe kawałki jabłka, te lody śmietankowe, mieszanka jak dla mnie niezwykła w obecnej sytuacji, która już miała delikatnie smerać moje kubki smakowe , a tu BACH! pamięć wróciła, że post zbliża się ku końcowi , ale jeszcze to nie koniec ! Nawet we śnie byłam twarda, zatrzymałam ślinotok oblizując usta jak w kreskówce i się obudziłam . Ciekawe ,że w trakcie dnia wcale nie mam ochoty na słodkie, mam chęć na różne smaki, ale zdecydowanie wytrawne . Bardziej brakuje mi oliwy niż cukru. A powrót do rzeczywistości to czarna kawa z cykorii i laską cynamonu (zastępuje cukier), cudowny owoc grejpfrut i zakwas buraczany. Lunch- krem z kalafiora ( pycha, nawet rodzinka się skusiła wczoraj) i sałatka : burak , cebula, surowy brokuł, papryka, sól, pieprz i wszystko skropione octem jabłkowym. Jadalne. Kolacja zestaw ten sam, bo nie mam czasu pichcić . Dziesiąty dzień w połowie, byle do niedzieli !